Kryzys męskości był, jest i będzie (potrzebny)
34-letni Kamil uważa, że kobiety są mu potrzebne tylko po to, by go zabawiały. Jego ojciec od lat siedzi w więzieniu. 40-letni Filip trzyma się przekonania, że jak schudnie i zacznie zarabiać pieniądze z pewnością znajdzie partnerkę. 37-letni Piotr jest uzależniony od alkoholu, jest w permanentnym konflikcie ze swoją partnerką, twierdzi, że czasem czuje się jak nastolatek i że jego ojciec zabrał mu dzieciństwo.
Kryzys męskości to zjawisko niezwykle zawiłe i te trzy historie, choć prawdziwe, absolutnie nie są w stanie odmalować całego obrazu. O ile jednak obraz jako całość jest skomplikowany, zagmatwany, wielowątkowy i trudny w odbiorze, tak kilka detali przykuwa nasze spojrzenie. Dzięki temu, że są powtarzalne i zdarte do białości, łatwo je wyłuskać z tej plątaniny barw. Są to trzy wątki nawinięte wokół osi utrwalonych wzorców męskości.
Po pierwsze kryzys męskości łączy się z niedopełnionymi rolami ojca i matki oraz przekonaniami na temat płci, jakie reprezentują rodzice. Po drugie odnosi się do rytualności, a w zasadzie jej braku i tego, czym tę rytualność mężczyźni dziś zastępują (używki). Po trzecie ukazuje ważność dziecka i wskazuje na odbudowanie dzieciństwa jako klucz do wyjścia z kryzysu.
Oś utrwalonych wzorców męskości to po prostu wszystkie jakości utożsamiane z męskością, które skostniały przez ostatnie tysiąclecia i nie sprawdzają się w dzisiejszych realiach. A ponieważ są skostniałe trudno z nich wyjść, zdystansować się i eksplorować je na nowe sposoby. Są to utożsamiane z męskością m. in.: siła fizyczna i wytrzymałość, władztwo, podbijanie świata, ochrona rodziny, posiadanie, dominacja czy nieokazywanie emocji.
Wszystkie te skostniałe jakości męskie przestały mieć kardynalne znaczenie w nowoczesnej gospodarce, stosunkach politycznych no i w sferze relacyjnej. Na ich miejsce wysuwają się wartości kobiece: empatia, wrażliwość, opiekuńczość. Co więcej kobiety czerpią ze wzorców utożsamianych jako męskich i same już potrafią się ochronić, dominować czy sprawować najwyższe funkcje w państwie. Powoduje to zrozumiałą frustrację u mężczyzn, którym kultura wpoiła stare wzorce męskości i zasady poruszania się w systemie patriarchalnym, co w dzisiejszej rzeczywistości jest już niepotrzebne. To tak jakby ktoś na dzisiejszą drogę szybkiego ruchu wyjechał żaglowozem.
Trzy krótkie historie o Kamilu, Filipie i Piotrze to historie osób, które nie mają narzędzi do tego, by realizować się jako mężczyźni w dzisiejszym świecie. To osoby, które zostały wychowane wedle przestarzałych wzorców, wszechobecnych zwłaszcza wtedy, gdy ich ojcowie byli nieobecni. To mężczyźni, których jest mnóstwo, którzy nie wpisują się dziś w malowany od tysiącleci obraz męskości i których problemy coraz mocniej wyzierają z całej tej kompozycji tak jak wyziera odpadająca z obrazu farba.
Kryzys był, jest i będzie potrzebny. Jest potrzebny do tego, żeby dostrzec te niuanse. Po to, by wyrwać je z obrazu i przyjrzeć się im pod lupą. Sprawdzić je w nowym kontekście, którym jest współczesny świat. Nie musimy rozumieć całego, malowanego przez wieki obrazu pt.: „Męskość i jej kryzysy”. Żeby przeżyć kryzys i przetransformować go w siłę, wystarczy nam uważność na te aspekty, które wymagają zaopiekowania i wzmocnienia. A więc do dzieła.
Kryzys może być początkiem czegoś nowego i dobrego. Zacznijmy więc od dekonstrukcji obrazu „Męskość i jej kryzysy” i przyjrzeniu się jego trzem wątkom, nawiniętych na oś wzorców męskości. Tym wątkom, które dadzą nam odpowiedź, co zrobić, by kryzys pokonać.
Kryzys męskości był - Rytualność na miarę naszych czasów
Kryzys męskości to fraza, która na przestrzeni XXI wieku powtarza się tak często, że dla niektórych stała się już pustym sloganem, dla innych orężem do walki z nowoczesnością czy feminizmem, a co wrażliwsi węszą w tym teorię spiskową. Fakt jest jednak taki, że jeśli zerkniemy na historię męskości, to takie kryzysy na przestrzeni wieków miały miejsce już wiele razy.
Kryzysy powtarzają się cyklicznie. Kryzys to odpowiedź na wyczerpanie się czy nieaktualność wzorców. Stare nie pasuje do nowego, a więc mamy kryzys - czy to w temacie ekonomicznym, społecznym, czy wreszcie tożsamościowym. Pierwszy taki „kryzys męskości” miał miejsce w starożytnej Grecji, gdzie innowacyjni sofiści i ich metody wychowania młodych chłopców były krytykowane i stawiane w opozycji do spartańskiego wzorca mężczyzny.
Sofiści skupiali się na kwestionowaniu kanonu, Spartanie zaś byli przykuci do jednego wzorca zdyscyplinowanego, odważnego w walce hoplity. Byli wierni tradycji, piętnowali brak szacunku dla starszych. Sofiści wręcz przeciwnie: propagowali indywidualne myślenie i postrzegali męskość nie w kategoriach siły fizycznej, a siły rozumu.
A kryzys męskości u progu nowożytności? Oto pojawiają się nowe wzorce męskości: bohater, który odnosi zwycięstwa nie siłą a subtelnością. Triumfują dobre maniery i wyrafinowany gust. Króluje oświeceniowa rozumność ponad zmysłowością. Nie walka, a uspokajanie stosunków międzyludzkich, nie wojna a regulowanie kontaktów.
Wielki dramat rozegrał się wokół nowego rodzaju broni - szpady. Oto już nie rąbano mieczem, a do walki potrzebna była finezja, spryt i lekkość. O ile dla jednych szpada była oznaką zniewieściałości, tak pojawienie się jej było ściśle związane z wynalezieniem broni palnej i zdjęciem ciężkich zbroi. To, co śmieszyło było po prostu naturalną zmianą i pochodną przemian technologicznych.
Te historyczne rewelacje są jedynie fundamentem pod współczesny kryzys męskości i nie oddają złożoności dzisiejszych przemian. Widać w nich jednak bardzo spójną dynamikę. Tradycyjne wzorce kontra innowacyjność. Maskowany śmiechem czy pogardą strach przed nowym i sentyment do tego, co było. Jest to naturalny mechanizm człowieka, w psychologii nazywany schematem poznawczym. To, co nowe, chaotyczne domaga się szybkiego ustrukturyzowania i zaszufladkowania kosztem niedostrzeżenia głębi. Zyskujemy wtedy spokój i ugruntowanie, ale tracimy wgląd w różnorodność świata.
Jeśli więc ugruntowanie ma tak wielkie znaczenie przy zmianach - może warto skupić się na nim, a nie na kontestowaniu tego, co nieuchronne we współczesnym świecie - ciągłej zmiany? Co to znaczy ugruntować się i być jednocześnie otwartym na zmianę?
W dzisiejszym świecie zmiana wydarzyła się na tyle dynamicznie i szybko, że nic dziwnego, że kryzys męskości wybuchł z taką siłą. Tradycyjne społeczeństwa wspierały mężczyzn w ich rozwoju poprzez stosowanie konkretnych rytuałów, natomiast współczesna kultura zostawia ich samym sobie. Często więc wpadają w uzależnienia, kryzys bezdomności, a w najgorszym wypadku popełniają samobójstwa. Poprzez uzależnienia nieświadomie realizują schemat rytuału. Dokonuje się tam pewna powtarzalność, ale wektor tej powtarzalności skierowany jest ku śmierci, nie ku odrodzeniu i odkryciu swojego potencjału.
Jak zatem wrócić do rytualności, która od tysiącleci wspierała rozwój osobowości? Przede wszystkim nie chodzi tu o to, żeby odtwarzać to, co kiedyś robiły społeczności plemienne czy starożytne. Młodzi Kreteńczycy w trakcie rytuałów stawania się mężczyzną dostawali trzy prezenty: ekwipunek wojenny, wołu i kielich, co odzwierciedlało akces do trzech sfer: bycia wojownikiem, bycia posłusznym bogom no i sfery towarzyskiej w męskim kręgu. Jakie sfery zatem powinien eksplorować młody chłopak współcześnie, by wejść w dorosłość i spełniać się w niej jako mężczyzna? Co powinien dostać od swojej społeczności?
Jest to pytanie zasadnicze, bo to, co dostanie młody chłopak będzie jednocześnie tym, dzięki czemu się ugruntuje. Dzięki czemu będzie mógł w miarę stabilnie wzrastać w zmieniającym się świecie i będzie mógł się odnaleźć w dorosłości - w byciu mężczyzną. Teraz „prezentami rytualnymi”, jakie otrzymywali mężczyźni w okresie dorastania były przekazy typu: „bądź twardy”, „nie płacz”, „musisz zarabiać dużo pieniędzy”, „utrzymać rodzinę”, „jeśli tego nie zrobisz, jesteś niedojdą” itp. Taki przekaz nie wzmacnia, takie prezent nie daje radości ani siły, tylko pogrąża młodego mężczyznę.
Jeśli spojrzymy na naszą współczesną kulturę, nietrudno zauważyć, że męskie role i wzorce uległy dekonstrukcji. Te przekazy już się nie sprawdzają. O ile bardziej sprawdziłyby się takie rytuały jak wspieranie w młodych mężczyznach uważności na swoje potrzeby, ale też na potrzeby otoczenia. Zajęcia, w których chłopcy otrzymywali stosowną edukację na temat uczuć i emocjonalności - tak ważnej w przeżywaniu dorosłości i męskości. I wreszcie, by wśród mężczyzn więcej było relacyjności niż zaciekłej indywidualności i odcięcia się. Gry w teamie, a nie solo. Cielesności, ale nieerotycznej. Tak, by dzięki temu wszystkiemu móc wrócić do korzeni swojej męskości, swojego ja, swojego wewnętrznego dziecka. Bo to właśnie wewnętrzne dziecko ma w sobie największy potencjał uzdrawiania, do czego wrócimy w przedostatnim rozdziale.
Kryzys męskości jest - Ojciec, matka, role i przekonania
Męskość przez wieki kształtowana była w relacji (często opozycyjnej) do kobiecości, a głównymi jej przekaźnikami dla młodego chłopca był w pierwszej kolejności ojciec/opiekun oraz w pewnych aspektach także i matka.
Archetypiczną rolą ojca jest wyprowadzenie chłopca „z gniazda” do świata zewnętrznego. Często mówi się, że to ojciec pokazuje dziecku świat. Kiedy głos matki nakazuje, żeby dziecko natychmiast zeszło z tego drzewa, głos ojca zachęca, by weszło wyżej. Ojciec ma zadanie wsłuchać się w potrzeby małego chłopca, wspierać go i pomagać w nazywaniu lęków. Musi przekazać mu takie wzorce, które umożliwią mu stabilne funkcjonowanie w życiu dorosłym. Wszystko to znajdziemy w rytuałach inicjacyjnych. A jak jest teraz?
W kontekście historii najnowszej mamy za sobą dwa poważne kryzysy społeczne: II Wojnę Światową i doświadczenie komunizmu. Wielu ojców zginęło na wojnie, a ci, co wrócili dźwigali na sobie doświadczenie wojenne w postaci PTSD i innych zaburzeń psychicznych, które przenosili na relacje domowe. Kolejne pokolenie wychowywało się więc bez ojców, wsłuchując się w głos matki, który częściej nakazywał zejść z drzewa albo wychowywało się z ojcem tzw. nieobecnym. Doświadczenie komunizmu i rosnące patologie rodzinne tylko potęgowały impas w dorastaniu i przekazywaniu właściwych wzorców.
I oto dziś mamy sytuację, gdy pokolenie Baby Boomers (ur. 1946-64) krytykuje Milenialsów za Kompleks Piotrusia Pana (że nigdy nie chcą dorosnąć). Oczywiście. Bo jak niby mają dorosnąć, nie otrzymawszy od swoich nieobecnych/chorych/patologicznych ojców właściwych wzorców?
Zaburzone relacje w rodzinie (np. przemocowy ojciec) wytwarzają w dziecku zaburzone self. Chłopiec zostaje wrzucony w dorosłość, która go przerasta, bo nie został do niej przygotowany i nie dostał właściwego wsparcia. To powoduje, że dzisiejsi mężczyźni często wycofują się z życia, do którego nie zostali przygotowani i popadają w nałogi oraz uprzedzenia na temat siebie, świata zewnętrznego, a także płci przeciwnej.
XXI wiek i rozwój feminizmu przyniósł kontestację starych wzorców męskich takich jak: pan domu, żywiciel rodziny, czy też ten, który odnosi sukcesy. Te dość stabilne wzorce, dziś ulegają redefinicji. Mamy więc z jednej strony kryzys wychowania chłopców, z drugiej rozpadają się stare struktury, których i tak zranieni przez ojców mężczyźni nie są w stanie udźwignąć.
Jak wyjść z tego kryzysu? Jak zagoić tę ranę? Jakie wzorce męskości są właściwe na ten zmieniający się dynamicznie XXI wiek?
Kryzys męskości będzie - Dziecko
Przede wszystkim nie podchodźmy do męskości jako czegoś monolitycznego, czarno-białego, niezmiennego. Podobnie jak kobiecość, męskość jest wielowymiarowa. Szkoda energii, aby tracić ją na spory, „co jest bardziej męskie” - czy są to waleczni Spartanie, czy krasomówczy Ateńczycy, miecz czy szpada, odnoszenie sukcesów w byciu CEO czy bycie introwertycznym programistą. Swoją męskość można realizować na każdym polu, bo nie chodzi tu o wchodzenie w konkretną rolę, a o przyjmowanie pewnej postawy.
Nie ma więc lepszych czy gorszych wzorców męskości. Ważne, by każdy mężczyzna mógł się realizować w takim wzorcu, który jest dla niego naturalny. W przeciwnym razie będzie nosił tylko maskę męskości. To zaś, co przychodzi naturalnie, jest właśnie tym, co pochodzi z self dziecka. Nie zawsze jesteśmy w stanie to wyczuć. Czasem trzeba dokopać się do naszego wewnętrznego małego chłopca. Chłopca, który został skrzywdzony przez swojego ojca, przez swoją matkę, przez świat.
Tego samego chłopca, którego mężczyźni im mocniej wypierają, tym bardziej chłopiec ów z nich wychodzi: w postaci wycofywania się z dorosłego życia, niezdecydowania, braku wiary w siebie, braku celu. To dlatego mężczyźni często nazywani są „małymi chłopcami” albo wyrzucany im jest syndrom Piotrusia Pana. Jeśli mały chłopiec wychodzi w taki właśnie sposób, jest to znak, że ma silną potrzebę, która jest naturalną potrzebą dziecka: domaga się uwagi, chce być zauważony.
Ale oprócz tego, że ten mały chłopiec jest zraniony, zalękniony i zbuntowany, posiada klucz do potencjału mężczyzny. Każdy mężczyzna ma w sobie tego małego chłopca i to właśnie ten chłopiec jest w stanie pokazać mu drogę do siebie. Jednak, aby to się stało, musimy najpierw zostać ich ojcami. Tak jak nasi ojcowie nie wywiązali się ze swojej roli, tak to mężczyzna musi wejść w ich świat - świat ojcostwa - i zacząć słuchać głosu swojego wewnętrznego dziecka. Zraniony mężczyzna musi być sam dla siebie czułym ojcem. Musi zaopiekować się swoim wewnętrznym dzieckiem, być dla niego, wysłuchać go.
Nie oznacza to, że musi zrobić to sam. Równie dobra jest praca relacyjna czy to w psychoterapii indywidualnej, grupowej, męskich kręgach czy innych spotkaniach, mających na celu eksplorowanie męskiej ścieżki. Proces ten wyzwala bardzo dużo emocji, których - wbrew patriarchalnym przekazom o tym, że „facet nie może się mazać” - mężczyzna nie powinien się wstydzić. Bo jeśli znów zacznie tłumić lęk i smutek, stłumi też chłopca. Czyli wyrządzi mu tę samą krzywdę, której doznał w dzieciństwie, gdy jego ojciec był nieobecny, niesłuchający, nieczuły.
Wysłuchany chłopiec, nie będzie już krzyczał o uwagę. Wysłuchany chłopiec dorośnie i stanie się mężczyzną. To on uruchomia w mężczyźnie potencjał do zmiany. Pokazuje to, co zostało przykryte przez nieprzepracowane emocje. Czyli to, kim mężczyzna w istocie jest. To odkrywanie tego, kim się jest, czego się pragnie, jaki jest mój cel. Bycie na tej drodze, to właśnie bycie na drodze męskości.
Dlaczego kryzys jest potrzebny?
A teraz wróćmy do tych trzech historii z obrazu „Męskość i jej kryzysy”. Kamil, Filip i Piotr utknęli. Utknęli w przekonaniach o męskości, wyobrażeniach płciowych, narzuconych wzorcach męskości, rolach i swoim niezrealizowanym dzieciństwie. Dlaczego tak się stało? Nie da się odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, ale da się wysunąć wspólną osnowę ich historii: nieprzepracowane emocje, nieobecni ojcowie, bycie porzuconym dzieckiem, brak wsparcia. Małe historie to znaczący element globalnego kryzysu męskości.
Kryzys w rozwoju człowieka jest potrzebny. W rytuałach oznacza on symboliczne śmierć i odrodzenie, w psychoterapii pozytywną dezintegrację, czyli pewną część procesu, która ma służyć dalszemu rozwojowi osobowości. Kryzys jest więc nieodłącznym elementem rozwoju - zarówno w skali mikro (kształtowania się osobowości) jak i makro (kształtowania się społeczeństw). W jaki sposób kryzys wspomaga rozwój?
Daje szansę na wyzerowanie swoich przekonań, masek, ról. Na porzucenie ich i przyjrzeniu się im z dystansu. Na zerwanie z siebie warstwa po warstwie ciężaru tego, co do kryzysu doprowadziło. Daje szansę na zaopiekowanie się małym chłopcem, który utonął pod tymi wszystkimi warstwami. Dlatego właśnie kryzys jest potrzebny - by lepiej poznać siebie. Byśmy siebie jako społeczeństwo poznali lepiej.
A to, co jest potrzebne do przeżycia kryzysu, to świadomość, że może być początkiem czegoś dobrego i nowego, a także i przede wszystkim - do jego przeżycia potrzebne jest wsparcie. Skończmy więc z mówieniem sobie i innym, że „prawdziwi mężczyźni nie płaczą”, że „mężczyzna nie pokazuje słabości”. Bo jeśli nie przestaniemy tego robić, kryzys będzie trwał, a zmienią się jedynie statystki samobójstw, kryzysów bezdomności, uzależnień. Wzrosną.
Zamiast wmawiania sobie niezdrowych przekonań, które kształtują tak rozumianą toksyczną męskość, przyjrzyjmy się swojemu wewnętrznemu chłopcu. Temu chłopcu, który jest gotowy stawić czoła lękom, podjąć wyzwania i współodczuwać. To on poprowadzi nas ku męskości. Tej męskości, która wyjdzie cało z kryzysu i ukształtuje nowe społeczeństwo.