Rodzina, więzi i tożsamość

To miał być typowy artykuł o procesach demograficznych, depopulacji i spadku liczby ludności w Polsce oraz o tym, jak wygląda zróżnicowanie terytorialne tych procesów. I tak by było, gdybym zdążył go napisać na czas, czyli przed 24 lutego 2022 r. Nie udało się. Po tej dacie świat wygląda już zupełnie inaczej i w zupełnie inny sposób musimy spojrzeć na wiele zjawisk, w tym zwłaszcza kwestie demografii i więzi społecznych.

Gdy piszę ten artykuł, Ukraina broni się już 12. dzień i zadaje wojskom rosyjskim coraz większe straty. Chociaż nie wiadomo, jak zakończy się ta wojna (być może czytelnicy tego tekstu już to wiedzą), już dzisiaj można powiedzieć, że Ukraińcy stawiają zdecydowanie silniejszy opór, niż ktokolwiek mógł się spodziewać jeszcze w połowie lutego 2022 r. O aspektach militarnych będą z pewnością wielokrotnie dyskutować eksperci militarni, ale z punktu widzenia społecznego można powiedzieć, że relatywny sukces Ukrainy w powstrzymywaniu natarcia rosyjskiego spowodowany jest co najmniej dwoma czynnikami.

Po pierwsze, morale, czyli wola walki, chęć obrony swojego terytorium, przywiązanie do własnego narodu i poczucie dumy z przynależności do niego.

Po drugie, obrona terytorialna, czyli obywatele broniący swojego terytorium, walczący w rozproszonych grupach na terenie, który bardzo dobrze znają, atakują wroga rozproszonymi siłami z wykorzystaniem elementu zaskoczenia.

Gdy obserwuje się to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, warto zadać sobie pytanie, czy w podobnej sytuacji Polska poradziłaby sobie podobnie. Czy Polacy z podobną determinacją walczyliby o każdy kawałek ziemi, by napastnicy nigdzie nie czuli się bezpiecznie?

Odpowiedź nie jest ani oczywista, ani jednoznacznie pozytywna. Miejmy nadzieję, że nie będziemy mieli okazji się o tym przekonać, niemniej warto się nad tym zastanowić.

Przyciąganie i odpychanie

Polacy od wielu lat niezmiennie są społeczeństwem, które cechuje bardzo niski poziom zaufania do innych osób i ta tendencja się nie zmienia. Podobnie niski poziom zaufania mamy do instytucji publicznych. W badaniach w jednym z projektów Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pytano mieszkańców wybranych polskich gmin o to, co wyróżnia ich okolicę. Zdarzały się miejsca, gdzie prawie 50 proc. badanych odpowiadało: nic lub nie wiem. Część z nich była gminami z bogatą historią sięgającą kilku wieków, z ciekawymi obiektami historycznymi, kulturalnymi i technicznymi. Czy osoby, które nie ufają władzom, nie mają zaufania do innych osób, a dodatkowo nie czują się dumne ze swojej okolicy i z miejsca, w którym mieszkają, będą w razie zagrożenia bronić swojego miasta i kraju z pełną determinacją? Po co mam bronić swojej miejscowości, jeśli nie widzę w niej nic wyjątkowego?

Z punktu widzenia obrony terytorium istotne jest również nasycenie całego obszaru państwa mieszkańcami. To, że Polska wchodzi w fazę szybkiej depopulacji (od 2011 r. liczba ludności Polski zmalała o ok. 600 tys. osób, z czego prawie połowa przypada na pandemiczny 2021 r.), z pewnością nie jest powodem do zadowolenia.

Dramatyzm sytuacji pogłębia to, że spadek liczby ludności nie jest równomierny w skali całego kraju. Migracje wewnętrzne powodują, że o ile pięć największych aglomeracji notuje wzrost liczby ludności, o tyle w pozostałej części kraju depopulacja w większości jest znacznie szybsza niż średni poziom dla całej Polski.

W 2020 r. rejestrowana liczba ludności spadła w 1784 gminach (72 proc.), w tym w 812 miastach (86 proc.). Realny spadek liczby ludności jest jeszcze większy, znaczna część odpływu jest bowiem nierejestrowana[i].

W latach 2010–2020 jedynie 100 (nieco ponad jedna czwarta) powiatów zanotowało wzrost liczby mieszkańców. Były to oczywiście największe aglomeracje i ich sypialnie oraz inne duże miasta wojewódzkie, ale nie tylko. Wśród powiatów mogących poszczycić się wzrostem liczby ludności znajdują się też takie, które nie graniczą bezpośrednio z miastami wojewódzkimi, jak: Kartuzy (czwarte miejsce pod względem procentowego wzrostu liczby ludności; od wielu lat najwyższa dzietność w Polsce), Grodzisk Mazowiecki, Leszno, Myślenice, Bochnia, a nawet takie, które do najbliższego miasta wojewódzkiego mają ponad 50 km, jak Nowy Sącz, Limanowa, Kościerzyna, Ełk (tutaj odległość wynosi ponad 100 km).

Co sprawia, że z części miejscowości mieszkańcy wyjeżdżają na stałe, a w innych się osiedlają? Dlaczego niektóre miejscowości przyciągają, a inne odpychają potencjalnych mieszkańców, zwłaszcza jeśli chodzi o najbardziej istotną z demograficznego punktu widzenia grupę w wieku 20–39 lat?

Można wskazać miejscowości podobnej wielkości, z podobną odległością od centrów wojewódzkich, które całkowicie odmiennie radzą sobie z dbaniem o wzrost liczby ludności. Najczęściej formułowane hipotezy wyjaśniające zjawisko migracji skupiają się na podstawach materialnych, czyli wysokości zarobków, bezrobociu oraz dostępności mieszkań, ewentualnie infrastrukturze służącej rodzinom, a więc dostępności żłobków, przedszkoli, placów zabaw itp. Rzeczywistość jest jednak dużo bardziej skomplikowana i okazuje się, że bardzo często różnice w wymienionych wyżej wskaźnikach nie wyjaśniają wystarczająco dobrze kierunków migracji Polaków[ii].

Z dużą pewnością możemy przyjąć, że ludzie podejmują decyzję o zamieszkaniu w danej miejscowości, ponieważ są przekonani, że będą w niej szczęśliwi. Oczywiście, szczęście dla każdego oznacza coś innego. W jaki sposób określić, czym jest szczęście i co należy zrobić, aby ludzie mieszkający w danej miejscowości, w danej okolicy (lub wręcz w całym kraju) czuli się szczęśliwi i rzeczywiście tacy byli?

Kiedy ludzie są szczęśliwi

Według prowadzonych od wielu lat badań Centrum Badania Opinii Społecznej[iii](CBOS) najważniejszą wartością w życiu większości Polaków jest szczęście rodzinne. Na kolejnych miejscach pojawiają się: dobre zdrowie, spokój, grono przyjaciół, szacunek innych ludzi i uczciwe życie.

Poza dobrym zdrowiem i spokojem wszystkie te wartości są tak naprawdę miarą relacji z otoczeniem i innymi ludźmi. A gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to na zdrowie i spokój również spory wpływ ma poziom relacji z innymi ludźmi. Zdrowie psychiczne jest istotnym elementem ogólnego stanu zdrowia, a jest ono w dużej mierze zależne od relacji interpersonalnych. Trudno jednak odczuwać w swoim życiu spokój, gdy nasze otoczenie postrzegamy jako nieprzyjazne.

Co ciekawe, kwestie materialne, takie jak dobrobyt czy bogactwo, pojawiają się na samym końcu deklarowanych wartości i są wskazywane przez mniej niż 10 proc. badanych.

Wnioski, że szczęśliwa rodzina i udane relacje międzyludzkie, zwłaszcza z najbliższym otoczeniem, są najlepszym sposobem na udane i szczęśliwe życie, płyną z wielu innych badań realizowanych w Polsce i na całym świecie[iv]. Rodzina jest ważną wartością dla mieszkańców większości krajów świata[v]. Oznacza to, że Polacy w swych aspiracjach i we wskazywanych wartościach bardzo trafnie diagnozują to, co powoduje, że życie jest udane i szczęśliwe.

Nie pieniądze zatem, nie majątek ani dobrobyt, ale przede wszystkim trwałe więzi społeczne i poczucie przynależności decydują o tym, czy będziemy szczęśliwi i czy nasze życie zarówno w subiektywnym postrzeganiu, jak i obiektywnie będzie udane i szczęśliwe.

Jeśli chcielibyśmy budować społeczność, która będzie ludzi do siebie przyciągać, a nie wypychać, musimy zadbać o jakość relacji międzyludzkich oraz o to, by składała się ona ze szczęśliwych ludzi, mieszkających w szczęśliwych rodzinach.

Co to znaczy, że rodzina jest szczęśliwa? To pytanie trudne i złożone. Żeby spróbować na nie odpowiedzieć, sięgnijmy ponownie do badań CBOS, w których zapytano Polaków, czym dla nich jest idealna rodzina oraz jak wygląda rodzina, w której żyją obecnie.

Okazuje się, że zdecydowana większość Polaków jako idealną formę rodziny wskazuje rodzinę złożoną z rodziców i dzieci (55 proc.) lub rodzinę wielopokoleniową (32 proc.)[vi]. Łącznie te dwie formy jako idealne wybiera 87 proc. badanych. W rzeczywistości w takich rodzinach żyje jedynie 71 proc. badanych. Związek partnerski wskazuje jako idealną formę rodziny jedynie 4 proc., a życie samotne oraz małżeństwo bez dzieci łącznie 6 proc., chociaż w takiej formie żyje aż 21 proc. respondentów.

Można zatem stwierdzić, że spora część Polaków marzy o tym, by żyć w rodzinie z dziećmi (oraz dziadkami), ale żyje samotnie lub w związku bez dzieci.

Gdy przyjrzymy się deklaracjom Polaków w wieku od 18 do 44 lat, ile dzieci chcieliby mieć, średnia wskazań w zależności od grupy wiekowej waha się od 2,18 do 2,4, podczas gdy rzeczywista dzietność wynosi mniej niż 1,5 dziecka na kobietę, czyli prawie o połowę mniej niż poziom deklaracji.

Wnioski? Polacy nie chcą żyć samotnie. Pragną żyć w rodzinach większych niż obecnie, a często wręcz wielopokoleniowych, lecz z jakichś powodów im się to nie udaje.

Co zatem należy zrobić, aby słuszne i trafne, a dzisiaj nierealizowane w pełni aspiracje Polaków dotyczące życia rodzinnego mogły się urzeczywistnić?

Komplikacje rodzinne

Na początek przyjrzyjmy się przyczynom tego, że Polakom nie zawsze udaje się założyć rodziny, a gdy już im się powiedzie, często mają mniej dzieci, niż chcieliby mieć.

Takich przyczyn jest wiele, ale możemy je ująć w pięciu grupach.

Po pierwsze, są to szeroko rozumiane kwestie podstaw materialnych, czyli dostępność do rynku pracy, wysokość wynagrodzeń, dostępność mieszkań, możliwość zapewnienia opieki nad dzieckiem w trakcie pracy rodziców (w tym dostępność żłobków i przedszkoli). Jest rzeczą oczywistą, że do tego, by założyć rodzinę i mieć dzieci, potrzebne są środki na jej utrzymanie. Warto jednak zauważyć, że prowadzona od kilku lat konsekwentna polityka finansowego wspierania rodzin połączona z szybkim wzrostem gospodarczym spowodowały, że przyczyny materialne stanowią coraz mniejszą barierę w zakładaniu rodzin.

Po drugie, istotną barierą w stworzeniu szczęśliwej rodziny są możliwości i umiejętności budowania trwałych relacji międzyludzkich. Wiele osób nie założyło rodziny dlatego, że nie znalazło odpowiedniego partnera, kandydata/tki na męża/żonę lub gdy udało się znaleźć, nie powiodło się budowanie trwałej relacji. Nawet gdy już uda się stworzyć rodzinę, często więzi są nietrwałe i kończą się rozwodem lub rozpadem. Rozwód nie tylko jest zdarzeniem negatywnie wpływającym na dzietność, lecz także negatywnie wpływa na szeroko rozumianą sieć relacji społecznych.

Budowaniu relacji nie służy rozchodzenie się ścieżek życiowo-zawodowych kobiet i mężczyzn. Młode kobiety zdecydowanie częściej decydują się na wyższe wykształcenie, a to w wielu przypadkach oznacza konieczność migracji do dużych miast, gdzie po studiach zostają na stałe. Młodzi mężczyźni rzadziej studiują i mają niższe wykształcenie, rzadziej też migrują do większych ośrodków. Ponieważ rodziny zakładane są najczęściej przez osoby o podobnym statusie społecznym (a wręcz – jak wskazuje wiele badań naukowych – pozycja mężczyzny powinna być nieco wyższa), pogłębiają się trudności w znalezieniu osoby, z którą można założyć szczęśliwą rodzinę i wychowywać dzieci.

Trzecią grupą problemów są kwestie zdrowotne. Chodzi tutaj zarówno o tzw. zdrowie prokreacyjne – wiele osób chciałoby mieć dzieci, ale nie może z powodów medycznych – jak i ogólny stan zdrowia. Według wielu badań osoby lepiej oceniające swój stan zdrowia oraz będące w dobrej kondycji fizycznej częściej zakładają rodzinę i deklarują większą chęć posiadania dzieci.

Czwartą istotną barierą w realizacji aspiracji rodzinnych jest brak poczucia wsparcia ze strony rodziny i najbliższego otoczenia. Wiele osób obawia się, że po założeniu rodziny (a zwłaszcza po pojawieniu się dzieci) będą musiały drastycznie zmienić swój styl życia. Jednocześnie mają poczucie, że w nowej sytuacji nie otrzymają wystarczającego wsparcia ze strony najbliższych: partnera, rodziców, wspólnoty lokalnej. Dominujący model rodziny w ciągu ostatnich dekad zmienia się istotnie, a wyobrażenia kobiet i mężczyzn w tej materii mocno się różnią. Młodzi rodzice mający już jedno dziecko i rozważający decyzję o kolejnym często jako barierę wskazują niedostateczną pomoc ze strony własnych rodziców. Najczęstszą przyczyną jest duża odległość między rodzicami a dziećmi. Badania wskazują też, że zdarzają się (zwłaszcza wśród rodziców wielodzietnych) sytuacje, kiedy rodzice nie akceptują wyboru własnych dzieci odnośnie do posiadania dużej rodziny, co przekłada się na postrzeganą możliwość uzyskania pomocy w trudnych sytuacjach i oczywiście negatywnie wpływa na więzi społeczne.

Ostatnią z istotnych grup przyczyn są kwestie postrzegania rodziny przez młodych ludzi, głównie za sprawą negatywnego obrazu rodziny prezentowanego w kulturze masowej, która karmi się złymi wiadomościami. Różnego rodzaju sensacyjne wydarzenia „sprzedają się” lepiej niż typowa szczęśliwa rodzina. Młodzi ludzie często z różnych powodów nie mają w pamięci pozytywnego obrazu swojej własnej rodziny, więc budują go na podstawie przekazu w tradycyjnych mediach i Internecie.

Mamy zatem do czynienia z sytuacją, gdy różne negatywne tendencje w obszarze więzi społecznych nawzajem się wzmacniają. Masowe trwałe migracje młodych ludzi powodują rozbicie więzi społecznych. Słabsze więzi społeczne zwiększają prawdopodobieństwo migracji, a to jeszcze bardziej rozbija więzi społeczne. Rozpad więzi powoduje, że trudniej jest założyć rodzinę oraz wychowywać dzieci, a mniej rodzin oznacza mniejszą intensywność relacji społecznych i mniejsze przywiązanie do społeczności, co z kolei negatywnie wpływa na poziom szczęścia i zadowolenia z życia mieszkańców i w efekcie powoduje kolejne fale migracji.

Zauważmy, że z pięciu grup powodów, które utrudniają realizację aspiracji rodzinnych, administracja państwowa (na poziomie zarówno centralnym, jak i lokalnym) zajmuje się w zasadzie jedynie działaniami mieszczącymi się w grupie pierwszej – podstawy materialne – oraz w ograniczonym zakresie kwestiami zdrowotnymi[vii].

Pozostałe obszary pozostają w zasadzie poza optyką zainteresowania instytucji publicznych. Dlaczego tak się dzieje? Spośród ponad 20 ustawowych zadań własnych gminy[viii] jedynie dwa w jakikolwiek sposób wprost dotyczą rodzin i to takich, które sobie nie radzą, oraz opieki nad kobietami w ciąży[ix]. Rodziną gmina zajmuje się głównie wtedy, gdy nie odgrywa ona swojej roli, ale już np. zielenią gminną czy cmentarzami zajmuje się całościowo, nie tylko wtedy, gdy są zaniedbane.

Przyjazny samorząd

Jeśli społeczność chce, by jej członkowie byli szczęśliwi, musi postawić dobro rodzin w centrum uwagi i usuwać wszelkie bariery. Co to oznacza w praktyce? Co mogą zrobić samorządy, które chcą być miejscem przyjaznym rodzinom?

Po pierwsze, większość problemów z tworzeniem rodziny (budowanie trwałych relacji międzyludzkich, pomoc rodziny i otoczenia, bliskość dziadków, otoczenie sprzyjające zdrowiu czy nawet dostęp do mieszkań) łatwiej rozwiązać w mniejszych miejscowościach niż w dużych aglomeracjach miejskich. Widzimy jednak silny trend odpływu młodych ludzi (zwłaszcza kobiet) po ukończeniu szkoły średniej do dużych ośrodków akademickich, gdzie zostają po ukończeniu studiów i tam próbują budować swoje szczęście.

Co zrobić, by więcej młodych ludzi (zwłaszcza młodych kobiet) wiązało swoją przyszłość z miejscem zamieszkania? Należy zadbać o podstawy materialne (odpowiednio płatne miejsca pracy, mieszkania, domy, działki budowlane), ale to nie wystarczy.

Osoby wracające po ukończeniu studiów do swojej rodzinnej miejscowości najczęściej mówią, że robią to z powodu ludzi, z którymi spędzili dzieciństwo i młodość (rodzina i przyjaciele). Oznacza to, że im silniejsze są więzi i relacje społeczne, tym większa szansa, że wyjazd na studia nie będzie ostatecznym pożegnaniem z nimi. Samorządy powinny budować trwałe więzi społeczne. Decyzje infrastrukturalne pozornie mogą wydawać się bez związku z więziami społecznymi, ale przecież np. kryteria przyznawania mieszkań komunalnych mogą stanowić o trwałości małżeństw i częstotliwości rozwodów.

Po drugie, rodzinna miejscowość powinna mieć swoją tożsamość. Jednym z powodów jest polityka samorządów, które skupiają się na bieżących projektach bez osadzania ich w kontekstach historyczno-kulturowych. Systematyczne budowanie dumy z lokalnej historii, kultury, osiągnięć naukowych i gospodarczych powinno być stałym elementem edukacji mieszkańców.

Ważnym elementem szczęścia jest zdrowie. Nie chodzi jedynie o dobrą organizację opieki zdrowotnej. Władze mają wiele możliwości, by przez edukację, budowanie nawyków prozdrowotnych czy wreszcie przygotowanie odpowiedniej infrastruktury, np. ścieżek rowerowych, w długiej perspektywie trwale poprawiać zdrowie mieszkańców.

Dobra edukacja dzieci, dająca szanse na sukces, jest dla rodziców jednym z priorytetów. Często może być to argument decydujący o osiedleniu się i zamieszkaniu w konkretnej miejscowości. Wysoka jakość szkolnictwa ponadpodstawowego może zatrzymać nastolatków w miejscu, gdzie się wychowali, a nawet przyciągnąć osoby z innych miejscowości. Program, infrastruktura oraz organizacja edukacji powinny być więc kształtowane w taki sposób, by pozytywnie wpływać na lokalną tożsamość oraz trwałość więzów rodzinnych i lokalnych.

Klucz do sukcesu

Polska należy do państw bogatych. Coraz większą wagę przywiązuje się do potrzeb wyższego rzędu i oferty kulturalnej dla różnych grup społecznych. Lokalny rynek kultury może budować więzi międzyludzkie i wspierać poczucie tożsamości lokalnej.

Kluczem do sukcesu i trwałego rozwoju gmin w Polsce jest budowanie lokalnych podstaw szczęścia rodzinnego.

Wydarzenia za naszą wschodnią granicą spowodowały, że do Polski płynie ogromna fala uchodźców wojennych. Polacy pokazali, czym jest gościnność, przyjęli tych ludzi do swoich domów. Czy Polska stanie się dla nich przyjaznym miejscem, w którym ułożą sobie życie? Czy będzie ich nowym domem? Czy uchodźcy staną się Polakami? Bycie Polakiem nigdy nie było definiowane jedynie przez więzy krwi. Jest w tym element wyboru, akceptacji wartości, takich jak wolność i niezależność, gościnność i otwartość. Wojna na Ukrainie jest sprawdzianem, czy potrafimy w porywie serca okazać wsparcie potrzebującym. Działanie w sytuacji zagrożenia było zawsze naszą specjalnością.

Teraz czeka nas trudniejszy sprawdzian: Czy nasza kultura i tożsamość są na tyle atrakcyjne, by stać się nowym domem dla setek tysięcy osób? Jeśli uda nam się stworzyć z Polski miejsce, gdzie Polacy czują się dobrze, to również goście będą chcieli tu przyjeżdżać i zostawać.


[i] prof. Śleszyński.

[ii] Bardzo dobrym przykładem takiego zjawiska mogą być Ełk i Augustów odległe od siebie o ok. 40 km; obydwa są miastami średniej wielkości z dala od centrów wojewódzkich. W latach 2010–2020 powiat ełcki zanotował 3,3 proc. wzrostu liczby mieszkańców, a powiat augustowski – 4,1-procentowy spadek, mimo że zdecydowana większość wskaźników mówiących o podstawach materialnych (poziom bezrobocia, średnie zarobki, dostępność mieszkań, przedszkoli i żłobków) przemawia na korzyść Augustowa.

[iii] Centrum Badania Opinii Społecznej, Rodzina – jej znaczenie i rozumienie, luty 2019.

[iv] Najbardziej znanym i kompleksowym badaniem tego typu jest badanie „The Harvard Study of Adult Development” prowadzone od 1938 r. do dziś przez Harvard Medical School oraz Brigham and Woman’s Hospital. Badania prowadzono przez 80 lat na losowo wybranej grupie respondentów. Przez cały okres badania obserwowano ich życie, a następnie badano wpływ różnych czynników (biologicznych,

kulturowych, społecznych) na ich zdrowie, osiągnięcia, poziom szczęścia i zadowolenia z życia. Główny wniosek z badania jest taki, że posiadanie w wieku dojrzałym szczęśliwej rodziny i zadowolenie z własnych relacji z innymi ludźmi miały najważniejszy pozytywny wpływ na stan zdrowia, długość aktywności zawodowej, zadowolenie z życia oraz zdrowie psychiczne: Over nearly 80 years, Harvard study has been showing how to live a healthy and happy life, „Harvard Gazette”.

[v] Ostatnie badania Pew Research Center wskazują, że rodzina jest najważniejszą wartością dla mieszkańców 14 spośród `17 najbardziej rozwiniętych gospodarek świata. Dobrobyt jako najważniejszą wartość wskazywali jedynie mieszkańcy Korei Południowej: What Makes Life Meaningful? Views From 17 Advanced Economies, Pew Research Center.

[vi] Centrum Badania Opinii Społecznej, dz. cyt.

[vii] W obszarze zdrowia większość działań dotyczy organizacji służby zdrowia, która zajmuje się leczeniem osób chorych, podczas gdy bardzo niewielką wagę przykłada się do profilaktyki zdrowotnej, do której można włączyć działania z zakresu sportu i rekreacji.

[viii] Określonych w art. 7.1 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (Dz.U. 2021, poz. 1372, 1834).

[ix] Dokładne brzmienie artykułów: 6a) wspierania rodziny i systemu pieczy zastępczej oraz 16) polityki prorodzinnej, w tym zapewnienia kobietom w ciąży opieki socjalnej, medycznej i prawnej.

Michał Kot – socjolog i matematyk (Uniwersytet Warszawski), ekspert ds. Polityki prorodzinnej, manager w branży teleinformatycznej. Prywatnie mąż i ojciec pięciorga dzieci.

Tekst ukazał się w 40. numerze Rzeczy Wspólnych.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Skip to content