Mniej magii, więcej dzieci!

Święta Bożego Narodzenia, najbardziej rodzinne ze wszystkich świąt, mają również swój nieoczekiwany i paradoksalny efekt – tuż po świętach gwałtownie wzrasta liczba pozwów rozwodowych. W Wielkiej Brytanii pierwszy poniedziałek stycznia zyskał nawet niechlubny status „Divorce Day”. Od wielu lat tego dnia składanych jest najwięcej wniosków rozwodowych, znacząco więcej niż w pozostałe dni roku.

Na szczęście w Polsce nie mamy jeszcze dnia rozwodu tuż po świętach Bożego Narodzenia i Nowym Roku. Póki co zagrożenie widać jedynie w trendach wyszukiwarki Google. W 2021 roku hasło „rozwód” cieszyło się największą popularnością właśnie w dniach 3–9 stycznia 2021. To niebezpieczny precedens, wyraźny sygnał, że też możemy wpaść w te koleiny.

Cóż zatem zrobić, aby temu zapobiec? Pomysły są różne, niektóre moim zdaniem zupełnie chybione, jak choćby kampania „Nie psuj Świąt”, prowadzona dwa lata temu przez kilka dni przed świętami.  Zachęcano w niej do powstrzymania się od kłótni podczas świąt Bożego Narodzenia, a także ostrzegano przed negatywnym wpływem rozwodu na dzieci. Kampania najwyraźniej nie zrobiła wrażenia na dziesiątkach tysięcy małżeństw, które rozwiodły się w kolejnym roku. Aż 58% z nich były to małżeństwa z dziećmi. W 2020 roku liczba dzieci, których rodzice się rozwiedli, powiększyła się o kolejne 44 tysiące.

Żyjemy w kulturze nadmiaru. Wszystkiego mamy za dużo. Za dużo jedzenia, za dużo ubrań, za dużo informacji, za dużo możliwości. A święta Bożego Narodzenia, wiadomo, mają być cudowne, bajkowe, magiczne. W ich wyidealizowanej wersji nie ma miejsca na jakiekolwiek trudności i problemy. Przykra sprawa, ale takie oczekiwania rzadko wytrzymują konfrontację z realnym życiem, a bańki nadmiernie napompowanych oczekiwań zaczynają pękać już w Wigilię.

Boże Narodzenie uważane jest przez większość Polaków przede wszystkim za święto rodzinne, a odsetek osób postrzegających je w pierwszym rzędzie jako święto religijne z roku na rok maleje. Z badań przeprowadzonych przez CBOS w listopadzie i grudniu 2021 wynika, że religijny wymiar Bożego Narodzenia ma dominujące znaczenie dla zaledwie co piątej osoby.

To przesunięcie akcentu z wymiaru religijnego na rodzinny nie pozostaje bez wpływu na nasze wybory. Spędzamy święta w gronie rodziny, co dla znakomitej większości dorosłych w wieku 25–44 lat, konkretnie dla około 80% osób z tej grupy wiekowej, oznacza spędzanie świąt ze swoją drugą połową i dziećmi, ale i ze swoimi rodzicami.

Dwie kolacje wigilijne to o jedną za dużo. A jednak tysiące dorosłych kobiet i mężczyzn żyjących w formalnych i nieformalnych związkach zgadza się na wymuszany przez rodziców scenariusz świąteczny – najpierw kolacja u jednych, potem u drugich. Poczucie rozczarowania, jakie może pojawić się po takiej Wigilii, zaliczyć można do łagodnych skutków nieumiarkowania w eksploatowaniu rodzinnego wymiaru świąt. Nietrudno się przecież domyślić, że taki scenariusz, związany z pośpiechem i stresem, ma w sobie spory potencjał konfliktogenny. Są oczywiście wyjątki, niektórym dwa wieczory wigilijne służą lepiej niż jeden.

Życzenia wesołych świąt składamy sobie podczas zakupów, świąteczną kartkę przysyłają nam dostawcy usług i pracodawcy. Wszyscy wszystkim ślą życzenia. A im więcej takich ogólnikowych zdawkowych życzeń, tym mniej tych prawdziwych. Cnota umiaru nie jest dzisiaj w cenie. Opiewana przez greckich dramaturgów, przez chrześcijaństwo uznana za jedną z cnót kardynalnych, zdecydowanie traci na znaczeniu. Umiar to przecież również unikanie ekscesu, a czym jak nie ekscesem jest ostentacyjne wykorzystywanie religijnej symboliki przez hipokrytów? W swoich niby-życzeniach bredzą coś o doświadczaniu bliskości Boga, a jednocześnie sami postępują tak, jakby Boga nie było.

Swego rodzaju ekscesem jest też nowy zwyczaj publikowania w mediach społecznościowych rozwodowych selfie. Praktyka zapoczątkowana na Florydzie przez Keitha Hinsona i Michelle Knight coraz bardziej się rozpowszechnia. Ma być dowodem to, że rozwód to nie porażka, lecz początek nowego życia.

Tymczasem z badań nad skutkami rozwodu (m.in. Thomas Leopold) wynika, że rozwód pociąga za sobą realne negatywne konsekwencje, w szczególności dla kobiet. Dotyczy to w pierwszym rzędzie sytuacji materialnej, która w przypadku kobiet zdecydowanie się pogarsza i to nie tylko krótkoterminowo, lecz również w długiej perspektywie czasowej. Dochód gospodarstw domowych kobiet po rozwodzie jest niższy nie tylko w wartościach bezwzględnych, ale również w przeliczeniu na głowę (po rozwodzie dzieci przeważnie pozostają przy matkach). Utrata dochodów męża jest na tyle istotna dla gospodarstwa domowego, że alimenty i dodatki na dzieci nie są w stanie jej zrekompensować. Wg amerykańskich badań (m.in. SM Bianchi et. al. i in.) obniżenie poziomu życia dotyczy 27% kobiet po rozwodzie. Przez pierwsze lata po rozwodzie kobiety te wręcz mierzą się z ryzykiem popadnięcia w biedę. Wbrew stereotypom rozwód najczęściej nie rujnuje finansowo mężczyzny, ma jednak wpływ na stan jego zdrowia, zwiększa ryzyko chorób i problemów zdrowotnych. Rozwód ma też fatalny wpływ na dzieci, co jest regularnie relatywizowane przez rzeszę związanych z okołorozwodowym biznesem profesjonalistów. W kółko powtarzają, że lepiej się rozwieść, niż ciągle kłócić.

W Polsce stale rośnie społeczna akceptacja dla rozwodów. Zwolennicy rozwodów uważają, że jeśli oboje małżonkowie decydują się na rozwód, nie powinni mieć ku temu żadnych przeszkód. Wśród zwolenników rozwodów przeważają osoby o poglądach lewicowych i centrowych, nieuczestniczące w praktykach religijnych lub uczestniczące w nich sporadycznie, kilka razy w roku. Wskaźnik przyzwolenia na rozwód jest najwyższy wśród osób o najniższym dochodzie na jedną osobę w gospodarstwie domowym (do 899 zł), a jeśli chodzi o grupy społeczno-zawodowe – wśród rencistów i bezrobotnych.

Na szczęście wizja nowego początku, podobnie jak przekonanie o konieczności dążenia do szczęścia poprzez rozwód i układanie sobie życia na nowo, nie trafia do wszystkich. Pewien umiar w poparciu dla takich poglądów wykazują ludzie młodzi, co daje nadzieję na odwrócenie niekorzystnych trendów. Szczególnie jeśli we właściwym czasie odkryją niemal niezawodny patent na stworzenie trwałego związku i stabilnego małżeństwa. Jest to wprawdzie sposób wymagający wysiłku, ale przynoszący też olbrzymią radość. Otóż statystyki nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że rozwody zdarzają się sporadycznie wyłącznie w rodzinach z co najmniej czwórką dzieci. Wielodzietne małżeństwa (4+) rozwodzą się zdecydowanie najrzadziej. I to pomimo rozlicznych trudności, takich jak brak środków materialnych na odpowiednim poziomie, problemy mieszkaniowe czy negatywny odbiór w społeczeństwie.

Skip to content