Święta i inne problemy, czyli o prezentach dla kobiet słów kilka
Temat prezentów zawsze wydawał się sprawą dość przyjemną. Jednak to jest zdecydowaną zasługą moich rodziców, wychowano mnie bowiem w przeświadczeniu, że w obdarowywaniu liczy się pamięć, a drogie prezenty są sprawą raczej niestosowną i mogą wprowadzić obdarowanego w zakłopotanie. Dlatego też przez większość dzieciństwa maskotka czy nowy piórnik wydawały mi się szczytem, a dla dorosłych zestaw herbat czy rękawiczki superpomysłem. Rzeczy droższe zaś powinniśmy kupować sobie sami. Z wiekiem i obserwacją otoczenia to, co wyniosłam z domu, zostało jednak dość mocno skonfrontowane z innymi modelami. Okazało się, że praktycznie co rodzina, to inny obyczaj, a dodatkowo prezenty niekiedy wykorzystywane są jako narzędzia czy to okazywania statusu, czy potwierdzania zaangażowania. Wtedy też zorientowałam się, że obdarowywanie łatwą sztuką nie jest, a dla wielu może być wręcz drogą przez mękę i procesem pełnym frustracji.
No to jak to jest z tymi prezentami
Jak już wcześniej wspomniałam, co rodzina, to obyczaj, a dodatkowo rolę gra jeszcze okazja!
Skupmy się jednak na świętach. Niektóre familie mają swoje wypracowane procedury prezentowe, między innymi przez organizację losowań na wzór mikołajek w szkołach, w innych ustala się limity cenowe, np. do 30, 50 czy 100 zł na osobę, inne kupują prezenty dla „par”, jeszcze inne wprowadzają urozmaicenia, jak kupowanie „śmiesznych prezentów” czy na przykład tych, których nazwy zaczynają się na konkretną literę. Znane mi są również rodziny, które prowadziły listy marzeń, na które to każdy przez cały rok w udostępnianym dla wszystkich dokumencie wpisuje to, co mu się marzy, jako podpowiedź, co chciałby z różnych okazji dostać. Z moich obserwacji jednak wynika, że królującymi metodami jednak pozostają tradycyjne pytanie siebie nawzajem „co chcesz dostać na święta” na początku grudnia lub inwencja własna polegająca pomyśle lub jego braku w głowie obdarowującego.
Jednym z moich błędnych założeń było uznanie, że prezent dla partnerki kupuje się łatwo. W końcu kobiecie zawsze jest coś potrzebne. A i opcji też jest dużo, w końcu sklepy bombardują nas ofertami „specjalnie dla niej”, a i sekcja poradników wskazuje bardzo szerokie spektrum możliwości w przeróżnych wariantach cenowych. Z przeświadczenia tego jednak wyprowadził mnie nikt inny, tylko mój nieoceniony mąż. Nie dłużej jak dwa lata temu wybrał się on do mojej ulubionej sieci sklepów z biżuterią, w której praktycznie wszystko mi się podoba – o czym wie bez pudła, ponieważ zawsze, kiedy oprowadzamy po Łodzi znajomych, na głównej ulicy pokazuje im tę sieć, podkreślając, że te sklepy są tylko w Łodzi i wszystko jest tam piękne, wspaniałe i że powinni w nim kupić coś swojej żonie czy partnerce (wiadomo, kobiety powinny trzymać się razem). W założeniu więc wszystko się zgadzało. Dodatkowo mąż mój przygotował się do wizyty, dowiedział się, że najbardziej przydałby mi się łańcuszek, ba, zmierzył pod moją nieobecność używany aktualnie przeze mnie , kolor znał, więc nic, tylko wejść i kupić. W sklepie, jak później mi opowiadał, pojawiły się pierwsze problemy, trzeba wybrać splot i odpowiedzieć na pytanie, do czego będę nosić ten łańcuszek, co już spotkało się z pewną irytacją, bo splot ma być przecież ładny, a nosić będę do zawieszek. Pan sprzedawca niestrudzony doradził i przedmiot sprzedał. Tak jednak historia ta się nie zakończyła. Ponieważ po otrzymaniu prezentu okazało się, że ogniwa w łańcuszku są stopione, co w uproszczeniu oznacza, że przedmiot jest źle wykonany i przez to bardziej podatny na zerwanie. Na tym etapie wszystko było OK, przecież podlegał gwarancji, a mąż podjął się wymiany. Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy zadzwonił ze sklepu –gdzie przecież bez problemu wcześniej kupował pierścionek zaręczynowy i obrączki – z pytaniem przekazywanym od sprzedawcy, czy na pewno chcę go wymienić, bo tej samej długości na sklepie nie ma, a w sumie wada w niczym nie szkodzi… Sytuacja z łańcuszkiem miała swoje dalsze nieistotne dla tekstu perypetie, ale morał dla mnie był jednoznaczny – samotny mężczyzna u jubilera jest jak kobieta w komisie samochodowym… będą próbować wszystko wcisnąć… Moja teza potwierdziła się w rozmowach z obdarowanymi wełnianymi swetrami (o poliestrowym składzie), torebkami (bez paska) czy torbami z ekologicznej skóry (która w wizji kupującego miała być ze skóry z ekologicznie hodowanych zwierząt…) koleżankami czy kolegami, którym próbowano wciskać rzeczy dość abstrakcyjne jako wymarzony dla ich kobiet must have – od wibrujących szczotek do włosów po futerały na okulary z ich imieniem. Ja wiem, że niektórych oszustw pracowników sklepów można by uniknąć, zadając dodatkowe pytanie – jak w przypadku ekoskóry, która miała być skórą tylko w wersji eko, czy czytając skład, ale po pierwsze, nie musimy znać się na wszystkim, a na pewno nie musimy znać się na rzeczach, które nas nie interesują, po następne, ustalmy, atmosfera w sklepach przed świętami zazwyczaj też nie sprzyja przemyśleniom… Jak więc prezenty dla kobiet kupować? Oczywiście najprościej zapytać, czego partnerka chce lub potrzebuje. Jednak wiem, że taka opcja nie zawsze jest dopuszczalna lub zwyczajnie facet ma prawo zrobić własnej partnerce trafioną niespodziankę!
Po pierwsze więc, trzeba ustalić budżet. Jeśli nie ma żadnego narzuconego, należy przemyśleć własne możliwości i ceny prezentów w poprzednich latach. Kiedy to nasze pierwsze święta i nie mamy niczego do porównania ani opcji obgadania widełek, nadal pozostaje zdrowy rozsądek i podejście – że cena podarku nie jest wyznacznikiem miłości.
Kolejno trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy partnerka lubi dostawać rzeczy praktyczne czy niekoniecznie. Jeśli te pierwsze, zdecydowanie należy skupić się na tym aspekcie, jeśli niekoniecznie, możliwości otwierają się na nieprzemierzone opcje choćby bibelotów. Z doświadczenia wiem, że dużo trudniej jest znaleźć prezent praktyczny. Tu zawsze dobrym rozwiązaniem jest poszukanie czegoś, czego partnerka używa cyklicznie, jak na przykład kolejna butelka perfum, których używa od lat, balsamu, którego ma kolejne opakowanie, kawy, którą zawsze kupuje, czy zestaw świec o zapachu, który często gości w domu. Ważne jest jednak to, aby wiedzieć, że lubi te rzeczy i używa od lat, nie zaś kupiła, żeby spróbować i męczy się, zużywając opakowanie. Jeśli wiemy, że nasza partnerka lubi próbować nowych rzeczy, fajną opcją jest kupienie jej jakiejś nowości, jak premierowy zapach perfum, przy czym przy tym podejściu lepiej kupować je w mniejszych pojemnościach, ponieważ nie wiemy, czy przypadną jej do gustu. Jeśli jednak nie mamy pewności, że partnerka lubi testować nowinki lub że ma coś ulubionego, należy uważać, bo kosmetyki pomimo swojej popularności jako prezent są dość ryzykownym wyborem, ponieważ to dość indywidualna kwestia. Oczywiście istnieją klasyki, które teoretycznie zawsze są trafione, jednak ich ceny nie należą do przystępnych, a status kultowych nie daje gwarancji powodzenia. Za kosmetykami na liście najczęściej wybieranych kobietom prezentów plasują się książki i muzyka. W tym wypadku trzeba znać mniej szczegółów niż w kontekście pielęgnacji. Jednak tu również dobrze wiedzieć, jaki gatunek jest w guście obdarowanej. W grę wchodzą przecież bardzo indywidualne kwestie i mnogość gatunków – od kryminałów, przez beletrystykę, albumy, poezję aż po poradniki. Z tymi ostatnimi należy jednak uważać. Jeśli nasza partnerka nie kolekcjonuje na przykład książek kucharskich, mogą one okazać się niezbyt przyjemnym prezentem, podobnie jak poradniki z cyklu, jak schudnąć, jak utrzymać dom w czystości czy jak uszczęśliwić swojego mężczyznę. Te wybory literaturowe zostawmy jednak partnerkom. Jeśli chodzi o muzykę, również dobrze jest znać gust, a przynajmniej preferowany gatunek. W tym przypadku dobrze też wiedzieć, czy partnerka posiada odpowiedni odtwarzacz – co nie jest w obecnych czasach takie oczywiste. W przypadku książek czy płyt ułatwieniem jest wiedza, kto jest ulubionym autorem czy wykonawcą – jednak tu trzeba się upewnić, że planowany zakup nie znajduje się już w kolekcji albo czy partnerka nie sprawi sobie prezentu wcześniej sama. Od książek blisko jest do kalendarzy, które mogą być fajnym pomysłem, jeśli mamy pewność, że – podobnie jak przy książkach – partnerka nie kupi ich sobie wcześniej sama. Pamiętajmy również o preferencjach co do rozmiaru czy rozkładu planerów. Czy lubi kalendarze mniejsze niż zeszyt, większe, jak a4, czy zupełnie maleńkie – rozkład poziomy czy pionowy, czy dni powinny zajmować całą stronę czy strona powinna obejmować cały tydzień lub inne – niektórym naprawdę robi to dużą różnicę. Ułatwieniem są kalendarze tematyczne powtarzane co roku – może partnerka ma swój ulubiony.Jeżeli jednak kalendarz jest jej ważnym narzędziem pracy, a my nie do końca wiemy, jakie są jej oczekiwania, może wybierzmy bardziej bezpieczną opcje. Kolejnym pomysłem jest zakup galanterii. Od pasków przez portfele po rękawiczki. Należy jednak pamiętać, że zarówno pierwsze, jak i ostatnie są różnych rozmiarów, co szczególnie przy rękawiczkach bywa podstępne. Zresztą w ich przypadku ważny jest też kolor, który zazwyczaj powinien pasować do płaszcza czy czapki i szalika – naprzeciw czemu zresztą wychodzą producenci, oferując gotowe komplety. Dużo łatwiejszym w realizacji pomysłem wydaje się zakup portfela, lecz tu, po pierwsze, należy się zorientować, w jakiej torebce czy plecaku ma się on zmieścić (można podpatrzyć wielkość aktualnie używanego portfela), oraz pomyśleć, jaki układ kieszonek będzie najlepszy (tu też można podpatrzyć model aktualnie używany). Kolejnym wyborem mogą być właśnie torebki, torby lub plecaki. Tu przede wszystkim podpowiedzią może być ulubiony sklep partnerki, gdzie pewnie uda się znaleźć pasujący do jej stylu życia model. Znów dobrze jest poobserwować, jakiej wielkości czy rodzaju torby lub plecaki nosi lub posłuchać, tego co mówi, na przykład o tym, że znów się nie mieszczą rzeczy do torby albo że nosi ogromne prawie puste torby. Jeśli chodzi o kolor, zawsze sprawdzi się klasyka – czerń, brąz, czerwień, choć podpowiedzią może być kolor butów, w których chodzi najczęściej. Kolejną kwestią jest biżuteria. Niektóre kobiety jej zwyczajnie nie lubią i nie należy ich uszczęśliwiać na siłę. Jeśli jednak nasza partnerka biżuterię nosi i planujemy powiększyć jej kolekcję, podstawową kwestią jest, czy lubi biżuterię sztuczną czy szlachetną. Jeśli zazwyczaj wybiera klasyczną biżuterię z metali szlachetnych, trzeba wybrać kruszec – najczęściej złoto lub srebro. Przy czym najlepiej kierować się tym, co partnerka już posiada i nosi. Podobnie ma się kwestia, jeżeli chodzi o kolor złota. Lepiej wybierać kolor biżuterii pod kolor tego, który już nosi, łatwiej jej będzie dopasowywać kolczyki do zegarka czy przywieszkę do łańcuszka. Najłatwiej kupić złoto w kolorze obrączki lub tarczy jej ulubionego zegarka (podobnie jest przy wyborze koloru ekspresów w torebkach czy plecakach – niektóre kobiety zwracają na to uwagę). Kiedy już wybraliśmy kruszec i kolor, pozostaje rodzaj – tu jest łatwiej. Jeśli partnerka ma przebite uszy, prostym wyborem wydają się kolczyki (tu wybór to na przykład wiszące lub sztyfty – najlepiej znów inspirować się rodzajem, który partnerka już nosi). Trzeba jednak uważać, szczególnie przy sztucznej biżuterii, ponieważ wiele kobiet ma alergię na nieszlachetne materiały – najczęściej właśnie w kontekście kolczyków. Kolejną możliwością są łańcuszki, naszyjniki czy kolie – tu ogranicza nas budżet, wyobraźnia i rozmiar. Należy pamiętać, że łańcuszki są w różnych rozmiarach i tak jak bransoletki mogą okazać się zbyt krótkie. Mamy też zawieszki i zegarki, gdzie wybór jest praktycznie nieograniczony (jeśli decydujemy się na samą zawieszkę, upewnijmy się, że żona ma na czym ją nosić). Kolejną grupą prezentów są te najbardziej praktyczne, jak sprzęty domowe czy owiane złą sławą garnki. I tu tak naprawdę wszystko zależy od kontekstu. Jeśli partnerka pasjonuje się gotowaniem, to naprawdę nie ma niczego złego w kupieniu jej zestawu wymarzonych garnków czy żeliwnej patelni. Jeśli jednak kuchnia nie jest jej ukochanym hobby, a gotuje, bo nie ma nic przeciwko temu albo musi coś jeść, sprzęt kuchenny może nie być tym wymarzonym (chyba że powie wprost inaczej). Podobnie ma się kwestia z odkurzaczami, żelazkami, mopami czy suszarkami na pranie – w ich przypadku, jeśli jasno nie powie, że chce dostać taki prezent, może być to zły pomysł. Nawet jeśli poprzedni sprzęt się popsuł i wiadomo, że potrzebny jest nowy, to lepiej kupić go jako prezent dla domu i jednocześnie zainwestować w osobny bardziej osobisty drobiazg. Kolejnym prezentem, który może być pułapką, jest elektronika. O ile nie mamy pewności, że partnerka nie marzy o czymś lub czegoś nie potrzebuje, na przykład nowego konkretnego modelu telefonu, może się okazać, że nie trafimy z pomysłem. Jeśli jednak wiemy, że partnerce psuje się suszarka, prostownica czy lokówka, może być to ciekawy pomysł (przy lokówce jednak należy uważać na rodzaje) – uważałabym jednak z urządzeniami takimi jak depilatory czy frezarki do stóp – mogą być źle zinterpretowane. Jeśli jednak preferujemy prezenty z niższej półki cenowej – to też super. Tu mamy do wyboru świat ślicznych kubków, kubków termicznych, skarpet, łapci, herbat czy słodyczy. Są to naprawdę fajne rozwiązania, pod warunkiem że nie idziemy na łatwiznę, kupując je na ostatnią chwilę „w kiosku na dole”. Aktualnie oferta i wybór tych opcji jest tak duża, że nawet teoretycznie banalne skarpetki mogą być świetnym kolorowym i pomysłowym prezentem. Z dobrych rad, jakimi mogę podzielić się w tym kontekście, jest unikanie kupowania produktów opisanych imieniem partnerki, jak kubek z imieniem „Justyna”, wspomniany futerał na okulary czy poduszka. Jeśli lubimy coś personalizować, lepiej sprawdzą się inicjały, które można wygrawerować czy to na biżuterii, czy galanterii. Wielu mężczyzn decyduje się również na zakup bielizny w charakterze prezentu. I jeśli nie jest to bawełniana piżama, należy pamiętać, że prezent taki powinno się dawać raczej na osobności, a wybierając go, poza względami estetycznymi i wyborem odpowiedniego rozmiaru (rozmiary w różnych sklepach potrafią się bardzo różnić, szczególnie jeśli chodzi o biustonosze) powinniście, panowie, pamiętać, że prezent ma być przede wszystkim dla partnerki, a nie dla was – jakkolwiek to zinterpretujecie. Prezentem zyskującym coraz większą rzeszę fanów są karty podarunkowe, które pomimo że przez niektórych odbierane są jak pójście na skróty, mogą być naprawdę fajną opcją. Jednak żeby uniknąć wrażenia lenistwa z naszej strony, fajnie jest zawęzić kartę do ulubionego sklepu lub dodać do niej drobiazg jak herbata, słodycze czy para skarpet. Jeśli jednak obawiacie się kart, ich krewnymi są wykupowane roczne prenumeraty na ulubione czasopismo, dostęp do portalu z filmami, książkami lub muzyką – dzięki temu rozwiązaniu Gwiazdka może trwać cały rok.
Można również postawić na podarki bardziej ryzykowne – jak zakup biletów na koncert w przedsprzedaży lub wykupienie wspólnej wycieczki. Tu bywa różnie, bo jednak nasza partnerka może mieć już jakieś plany lub zwyczajnie nie móc w danym terminie wyjechać czy wziąć urlopu. Jeśli koniecznie więc chcecie zafundować wam wyjazd, może lepiej pod choinkę włożyć oferty paru wyjazdów, abyście razem wybrali konkretny termin czy destynację.
Omówione w tekście kwestie są jedynie kroplą w morzu możliwości, na przykład z rynku sztuki, rękodzieła, sportu czy hobby. Choćby wspominając takie możliwości, jak zamówienie portretu, karykatury, kupno kijków trekkingowych, ramek elektronicznych, sztalug i morza innych. Wszystkie te wybory jednak zależne są przede wszystkim od tego, co lubi i o czym marzy nasza partnerka. Nie ma też co porównywać swoich wyborów z innymi i sugerować się podpowiedziami na siłę. Dla mnie jednym z lepszych prezentów był pokrowiec na laptopa – genialny i potrzebny praktycznie na co dzień – więc bez kompleksów! Cokolwiek panowie wybierzecie, naprawdę najważniejsza jest przyjemność osoby obdarowanej i pamięć o niej. Bez stresu i nie dajcie się zwariować – to tylko święta, a zaraz będzie przecież Nowy Rok.