Jesteś niezbędny, Chłopie!
Dlaczego cały czas szukamy innej opcji?
No dobra, to nie jest opowiastka jak księdza na kursie przedmałżeńskim na temat tego, że “trawa po drugiej stronie płotu wygląda smakowicie, ale nie jest taka smaczna”. To jest na temat tego, że w większości przypadków nie warto szukać kolejnej partnerki, bo wcale nie będzie tak wspaniale, jak się wydaje na etapie “królika” w nowym związku.
To zacznijmy od tego, dlaczego szukamy i sprawdzamy inne opcje?
Bo możemy,
bo XXI wiek charakteryzuje zgoda na poszukiwanie miłości (Evans 2008 r. - tak zrobiłem kwerendę naukową przed tym zanim zabrałem się za pisanie),
bo brakuje seksu i ekscytacji,
bo brakuje podziwu u partnerki,
bo proza życia przygniata i wydaje się, że nic nowego się nie odkryje,
bo uzależniasz swoją samoocenę od tego, jak bardzo inni są Tobą zainteresowani,
bo partnerka nie podziela Twoich zainteresowań,
bo wszyscy się rozwodzą, zdradzają i jakoś nie żyją źle,
bo kobieta, z którą żyjesz cały czas coś od Ciebie chce i ma wygórowane wymagania,
bo byłeś przez całe życie z nią, a masz tylko jedno życie i nie wiesz jak to jest z innymi…
Tyle na razie przychodzi mi do głowy, ale pewnie można by było wymyślić też inne. Czy te powody są błahe? Nie, są istotne w danym momencie. Ale portale, różne grupy społeczne i social media mówią, że to w jednym przypadku źle, a w drugim, że dobrze i weź się tu połap. Dla jasności ja stanę na stanowisku, że w większości przypadków nie warto.
Z czego to wiem? Niestety z własnego doświadczenia i pokaźnej gromadki przyjaciół doświadczanych przez różne koleje losu. Czy to jest anegdotyczne? Tak, ale jak zacznę mówić statystykami i socjologami zobaczycie, że nie starają się odpowiedzieć na pytanie co z problem zrobić, ale zależy im na tym, aby je tylko zbadać. Wynika to z tego, że nie ma rozwiązania idealnego, więc za każdym razem trochę się będziesz mylił. Po co naukowcy mają się tak narażać? Lepiej badać i zgłębiać temat za granty, a nie szukać rozwiązań.
To dopiero początek, ale postaram się o jedną generalizację. Wszystkie te powody powyżej, a także te niewymienione, wynikają z niepewności. Niepewności decyzji, własnej wartości, możliwości. I ta niepewność jest rzeczą ludzką, tylko obecnie spotęgowaną poprzez social media i świat, który pokazuje nam jak bardzo nasze życie odbiega od naszych pragnień.
Potwierdzają to badania Kinseya, że przyczyną częstej zmiany partnerów jest niepewność oraz poszukiwanie głębokich relacji i szczęśliwego związku. Ciągła potrzeba uwodzenia i konieczność potwierdzania własnej atrakcyjności wiąże się właśnie z niepewnością.
Wychodzi na to, że świat i niepewność jest wszystkiemu winna. Ale trzeba pamiętać, że nie jesteśmy zakładnikami własnych pragnień, a życie uczy, że to czego chcemy nie zawsze jest tym czego potrzebujemy. To co dalej? Albo scenariusz z Fight Club i zmieniasz świat albo zmieniasz siebie.
Przypomina to bardzo stare pytanie zadawane przez pokolenia aktorów na zimnych deskach teatrów:
Być albo nie być- oto jest pytanie.
Kto postępuje godniej: ten, kto biernie
stoi pod gradem zajadłych strzał losu,
Czy ten, kto stawia opór morzu nieszczęść
I w walce kładzie im kres?
W przypadku mężczyzn jest jedna odpowiedź. Stawiasz opór morzu nieszczęść. A to wymaga zaakceptowania niepewności i przez to paradoksalnie - zdobycie większej pewności. Jak to zrobić? Jest dużo sposobów, każdy facet jest w stanie coś dopasować do siebie. Mogą to być mówcy motywacyjni (jesteś diamentem!), zdobycie prestiżu i uznania ze względu na podejmowane działania (zrób coś niezwykłego, jak samotna i niebezpieczna podróż - co sam serdecznie polecam), psycholog - znalezienie czasu dla siebie, siłka, itp. Trzeba zacząć szukać, ale ja nie o tym. Ja o zderzeniu swoich pragnień z rzeczywistością. Wróćmy do powodów poszukiwania innych partnerów.
Bo możemy - to, że coś możemy, nie oznacza, że to robimy. Żyjemy w tyranii optymizmu co powoduje, że wystarczy, że możemy wszystko, tylko z czasem okazuje się, że możemy coraz mniej. Z każdym rokiem nasz potencjał do nowej drogi staje się coraz mniejszy i to jest normalne.
Bo XXI wiek charakteryzuje zgoda na poszukiwanie miłości - zdecydowana większość (ok. 80%) młodych ludzi, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, pragnie zawrzeć związek małżeński oraz mieć udane życie małżeńskie i rodzinne (Rostowski). I mimo, że zaczniemy szukać kogoś innego, to i tak z dużym prawdopodobieństwem okazuje się, że ta bezpruderyjna nimfomanka, którą poznaliśmy w klubie, będzie w końcu tańczyć w kółku śpiewając hit Beyonce “If you liked it then you should have put a ring on it” i zapraszać na weekend do he he he “teściowej”. Wydaje się z powodu mediów, że proporcje są odwrotne, że to 20% chce małżeństw, a 80% poznać życie. No cóż, nie.
Bo brakuje seksu i ekscytacji - seks jest przereklamowany. A jak Ci mało, to zacznij podrywać swoją partnerkę, tak jakbyś zaczynał z nowo poznaną osobą. Zresztą z mądrości usłyszanych przy piwie, kolega powiedział, “lepiej wypróbować sto pozycji z jedną, niż jedną ze stoma”. I coś w tym jest. Innym problemem jest ekscytacja, tutaj to nie mam dobrej rady i kontrargumentu, prócz tego, że wymaga tego uczciwość wobec partnera.
Bo brakuje podziwu u partnerki - I co myślisz, że jak obecna nie ma tego podziwu to następna w pewnym momencie się nie zorientuje, że nie jesteś taki wspaniały, jak na pierwszej randce? Jak będziesz zadowolony z siebie, zrobisz coś niezwykłego, to i tak jak w przypadku nowej osoby, ten podziw zdobędziesz też u obecnej.
Bo proza życia przygniata i wydaje się, że nic nowego się nie odkryje - jak nie masz ciekawości to nie odkryjesz. Pamiętam jak zaczął się lockdown i ludzie wrzucali teksty tego typu: posiedziałem w domu, dzieciaki są całkiem kumate, a żona nawet całkiem fajna. I jak będziesz ciekawy to zobaczysz, że odkryjesz nowe nieznane kwestie. To wymaga wysiłku, ale ten wysiłek też będziesz musiał ponieść przy poznawaniu nowej osoby. A całościowo, to ten problem wymaga urlopu i spróbowania czegoś nowego, i nie koniecznie jest to smak śliny innej kobiety.
Bo uzależniasz swoją samoocenę od tego, jak bardzo inni są Tobą zainteresowani - to ja. Tak bardzo. Ale zobacz jak to jest niestabilne. Uzależniać swoje samopoczucie od samopoczucia innych. Stajemy się automatycznymi odruchami na bodźce innych. Stajesz się pasywny. A to wbrew “Czy ten, kto stawia opór morzu nieszczęść I w walce kładzie im kres?”. Jeżeli mam powiedzieć, że coś jest niemęskie to właśnie to. Niestety na końcu tej drogi jest to co w puencie dowcipów o łotyszach “Nie ma ziemnioka, jest tylko halucynacja z niedożywienia. I śmierć. Takie jest życie.”
Bo partnerka nie podziela Twoich zainteresowań - sam nie wiem czemu mojej żony nie śmieszą żarty o łotyszach, a to żeby zagrała ze mną w Age of Empires II to łatwiej się zgodzi na seks w trójkącie. A tak na serio, to nie musi podzielać zainteresowań. Naprawdę musi tylko je zaakceptować. To nie jest Twój przyjaciel a partnerka, żeby bawiły ją te same rzeczy. I ciesz się, że masz coś swojego.
Bo wszyscy się rozwodzą, zdradzają i jakoś nie żyją źle - aha, spytaj rodziców czy są razem i mają znajomych po przejściach czy są oddzielnie i czy to się kończy happy endem. Do stwierdzenia czy jest lepiej trzeba czasu, w czasie fazy nowego ekscytującego zauroczenia, które może trochę trwać, ciężko ocenić skutki. A koszty rozejścia się czy inwestycji w nowy związek, bardzo często są znacznie wyższe, niż się wydawały na początku.
Bo dziewczyna z którą żyjesz cały czas coś chce i ma wygórowane wymagania - rodzice też chcieli, pracodawca też, wszyscy coś chcą. I zawsze jest to więcej, niż chcemy dać. Tutaj trzeba się samemu zapytać uczciwie, czy dajemy tyle ile byśmy chcieli otrzymywać.
Bo byłeś przez całe życie z nią, a masz tylko jedno życie i nie wiesz jak to jest z innymi - dialektycznie bym odpowiedział: ale przez to nie spróbujesz być tylko z jedną osobą. A praktycznie to, zlikwiduj niepewność. To co masz, jest więcej warte, niż to co możesz mieć. Podstawowa zasada ekonomii, która sprawdza się w związkach lepiej, niż w swojej faktycznej domenie.
Rozprawiłem się z powodami, które przyszły mi oraz socjologom do głowy, jeżeli chodzi o poszukiwanie czegoś nowego. Może to być dla Ciebie mało, ale zanim dasz się porwać w nowe miejsce zostawiając obecną partnerkę zastanów się, czy faktycznie jest tak źle i czy będzie lepiej. I taka ostatnia myśl: nowe opcje są nowe, ale nie zawsze lepsze.